Dla nas sezon owocowy sie zakonczyl. Pakujemy plecaki i jedziemy wzdluz wybrzeza na Giblartar, pozniej Portugalia, Galicja, Terrasa i Wroclaw. Tam osiade i zajme sie czyms powaznym. W koncu.

Venca przyjechal za nami z Leridy i zostal. Zamieszkal u Marokanczykow. Ich znajomosc zaczela sie od pytania o bibulke, pozniej wymiana zapalniczek, jointow i Venca sie wprowadzil. Takie to proste.
Ponizej: ¨Ja tez mam kamerku!¨

Azis gra na skrzypkach po marokansku, opierajac je na kolanie i wydobywajac transowe polnocnoafrykanskie riffy. Czasami razem z Muhamedem zaczynaja spiewac gardlowym glosem i poplakiwac za ojczyzna albo smiac sie, rowniez do lez. Marokanczycy to bardzo ekspresyjna nacja - emocje przeplywaja przez nich z sila wodospadu. Oczywiscie nie da sie uniknac problemu zalotow, ale stanowcza odmowa zazwyczaj wystarcza.
1 komentarz:
moja Agaciu, udanej pozdóży i wracaj mi już..., bo tęsknię.. :)
Prześlij komentarz