29 kwi 2010

21 kwi 2010

Ten modny irokez to pełen pedał

























Usłyszałam dzisiaj jak ktoś kogoś wyzywał od buraków. Poszłam więc do Biedry i kupiłam sobie słoik buraków, bo mi się zachciało.
Na VICE'ie jest mój kolejny tekst, tym razem o jednorękim bandycie, zapraszam do lektury TU.

17 kwi 2010

Oda do Niskich

Pierdolę. Finezję języka spuściłam w kiblu i nie napiszę wam nic wdzięcznego. Ale coś napiszę, bo jednak nachodzą mnie czasem jakieś refleksje wynikłe ze zmieszania alkoholi i nadużywania słowa kurwa, zwłaszcza że ostatnio nie odczuwam niczego na podłożu moralnym i mam perspektywę czystą jak łza. Wisząc wczoraj nad kiblem w pozycji Małysza i czekając aż pójdzie ze mnie siku zrobiłam szybką wyliczankę wrocławskich klubów i uznałam, że naprawdę jedynym miejscem do którego mogę wlec to co sobą ostatnio reprezentuję są Niskie Łąki. Ortho odpada, bo tak się składa że mam osobowość unikającą, a poza tym uważam że wielkie spędy godowe w wykonaniu gejów to coś na co owszem można popatrzeć, ale nie często i raczej na ciężkich dragach. Woda też nie, bo gdy na parkiecie spotyka się wieś i luksus to nigdy nic dobrego z tego nie wynika, a poza tym nikt nie kuma mojego poczucia humoru na tablicy z smsami i słyszę tylko, że z takimi tekstami nie porucham. No i ochroniarze ewidentnie chcą kogoś okaleczyć i są jebanymi homofobami. Kamfora kojarzy mi się za bardzo z funkiem i zeszłym rokiem, śmierdzi mi tam kompotem i perlisty śmiech takich sobie dam mnie nie kręci. Niebo odwiedzam, bo czasami nie ma wyjścia, ale zawsze zdążę się tam upokorzyć, piwo jest ciepławe, kibel mi się otwiera jak sikam, a najgorzej jak zaczynam uganiać się za jakąś małolatą, która myśli że jestem chłopcem. Kalambur niby spoko, ale nigdy po drodze, wstęp trzeba płacić i kradną odzież. Ośrodek za daleko i kojarzy mi się z pewnym środowiskowym konfliktem, w który nie chcę wnikać. Włodkowica to chyba tylko po to, żeby liczyć krzesła i inhalować się szlugami, stateczność otoczenia wpędza mnie w paranoję i zawsze jak patrzę na pana Igora ze zmywaka to boję się że tak skończę. Mleczarnia straciła świeżość, służy posiadówom i broń boże rozmowom, a bełkot z którym przybywam może zostać usłyszany stolik obok. Generalnie siara i za dużo sentymentów. Salvador? Jezu nie wiem czemu nie lubię Salvadora, ale nie lubię. Mało przytulnie i wciskają ci do piwa te jebane orzeszki. Gumowa Róża jest dla licealistów w glanach. Szepty to smutna mordownia. Strefa Zero jeszcze ma klimat i spoko barmanów, no ale Niskie są za blisko. Bezsenność to katastrofa i nienawidzę ich za to że zajęli miejscówę po Mekce. Szajba niby ok, ale trochę ą ę i zamiast ładnych niezrównoważonych dziewczyn spotykasz tam dobrze ubrane i wyniosłe lalunie. Nie mój target. A w Niskich na jednym parkiecie spotyka się młodzież emo, naćpana lesba, źle ubrany poeta i 50 letni alkoholik z dużym libido. Oraz oczywiście Szymon Wu napędzany herbatką z mlekiem, w swoich ulubionych dresach. I nawet jak się tam upokarzam to nikt mi tego nie wypomina, nie dla tego że ludzie z Niskich mają takt, ale dlatego że następnego dnia nikt nic nie pamięta. Boże błogosław Niskie Łąki!

11 kwi 2010

we are rockstars





























Z ostatniego miesiąca moje zdjęcia pamiętają więcej niż ja. Niniejszym pozdrawiam/przepraszam/dziękuję/życzę smacznego.