30 mar 2010

29 mar 2010

Co gryzie Gilberta Grape'a?


























a) pies

b) sweter

c) chuj ci do tego

18 mar 2010

Etiuda na jedną rękę i pół paznokcia

Net chodzi u mnie z prędkością starca. Wiadomo, starzec czasem polegnie i się nie rusza. Załadowanie czegokolwiek na yt wymaga czarów i błogosławieństwa papieża. Chodzę więc z lapem pod pachą i szukam po domu sygnału, a pod nogami popierdala mi niezadowolony kot, lekko jodłując. Od 20 minut próbuję załadować nowe zdjęcia Dąbrowskiego i chyba obejrzę je w następnym życiu. Ale spoko, net przestał mi być niezbędny od czasów wyprowadzki, bo wprowadziłam pewną dyscyplinę do swojego życia, co oznacza, że wstaję około 10, chodzę na przechadzki, ratuję pisklęta i nawet robię brzuszki. Mam za sobą absolutnie bezcenną wizytę w kasynie Polonia, gdzie potraktowano mnie darmową whiskey z colą, ale o tym innym razem i gdzie indziej. Stwierdziłam, że nie ma we mnie nic z wannabe, jestem raczej ucieleśnieniem wanna-not-to-be i w zasadzie jest mi z tym dobrze. Nadszedł czas, kiedy muszę zregenerować obciętą rękę, ale okazuje się, że bardziej niż obcięta ręka boli potłuczona dupa. Spierdoliłam się wczoraj malowniczo z podestu i wylądowałam na kości ogonowej, nie minęła jedna kilosekunda a już stał nade mną jakiś ziom pytając: Nic ci nie jest kolego? A teraz chodzę w rozkroku jak najlepsza dziwka w mieście, która w nocy obsłużyła pół Azji. Nie wiem jak ja będę dziś pracować, ból jest przeokropny i co drugie słowo stękam. Śniło mi się w ogóle, że pracowałam w jakimś urokliwym kurorcie i zaatakowali nas brytole, którzy kazali mi trzymać rękę w ogniu dopóki nie zacznie skwierczeć. To trzymałam bo celowali do mnie z imponującej lufy. Byłam w tym snie Timem Rothem, chyba. A później jakaś napalona laska dotykała mnie w tę poparzoną rękę brudnym paluchem, po czym chciała się ruchać na chodniku i w ubraniach. Mówiłam jej nie, ale była cięższa i na mnie usiadła. I kanary mi się śniły, i że Piotrek wpadł w przepaść i zawiesił się na jednej muskularnej ręce jak kreskówkowy superhero. Po czym wypełzł na brzeg i zapalił ze mną szluga. Była dzisiaj u mnie Anka i mówi, że jak ostatnio rozeszłyśmy się do domów po chlaniu to wracała piechotą słuchając ścieżki z Wiedźmina i dopijając wino, przy którym ja się poddałam, po czym w domu oznajmiła swojemu chłopakowi: Adam, będę się uczyć miecza! Bardzo mnie to rozbawiło. Ja natomiast po powrocie w dzikim szale zdarłam pościel i wrzuciłam ją do prania razem ze wszystkimi ręcznikami, po czym obudziłam się rano na łysej poduszce, pod łysą kołdrą i bez ręki. Na szczęście to była lewa ręka. Podobno zawsze odrasta.

14 mar 2010

8 mar 2010

Co się stało z naszą klasą

Niewiarygodne, jak czas zapierdala. Jest już marzec. Nawet Oscary przeminęły, chociaż teraz jeszcze trochę będzie się o nich mówić. Popadłam w coś z pogranicza letargu i szczęśliwości, wsunęłam się na miesiąc między jawę i sen, ale komfort przeciągania się jest jednak dość uciążliwy na dłuższą metę. Pojechałam na dzień do domu załatwiać sprawy urzędowe i okazuje się że w tym kraju bez problemu możesz tego samego dnia zarejestrować się jako bezrobotny a wieczorem pójść do pracy. Aczkolwiek nie zarejestrowałam się i wypięłam swoje rozpieszczone dupsko na świadczenia ubezpieczeniowe, bo i tak nie przysługuje mi zasiłek. Na pytanie co się stało z naszą klasą mogę już powoli odpowiadać piosenką, ale hip hopową. Spotkałam w tramwaju Baśkę, z którą studiowałam kulturoznawstwo, chociaż nie kumałyśmy się za bardzo w kuluarach, bo ona należała do babskiego mainstreamu co to piszczał i chichotał na korytarzach, i okazało się że Baśka jest teraz stewardessą w Wizzarze. Ma za sobą 22 loty i potrafi zrobić pokazówę "ratuj się kto może". Siłą rzeczy naszła mnie refleksja gdzie podziała się reszta: oto Agata siedzi w Paryżu i mieszka u jakiegoś słynnego filozofa oraz zajmuje się wnukami Ministra Francji (możliwe że coś pomieszałam, ale takie doszły mnie plotki), Jaszczur dzielnie pracuje jako grafik, w weekendy napierdala zlecenia, a w tygodniu wstaje o świcie (Jaszczur i świt to z punktu widzenia protagonisty najgorszy koszmar, z punktu widzenia potencjalnego widza komedia na co najwyżej dwa sezony), Anka winduje swoją średnią na filologii hiszpańskiej powyżej 4,5, chociaż rozkute roczniki gimnazjalne zazwyczaj sięgają 5,0 (co nie zmienia faktu że Anka przechodzi złote lata terroru edukacji właśnie teraz, podczas gdy my mamy je dawni za sobą, nie bez przyczyny spierdoliłam z iberystyki przed pierwszą sesją), Kuba z Magdą siedzą w Londynie i robią pieniądz. Zapała ciągle popierdala na rowerku po mieście, Hans wsiąkł w CRK i inne kulturalne inicjatywy miejskie, ale oni w sumie nie dociągnęli tych studiów, albo też studia nie dociągnęły ich. Pawełek siedzi w mieście i studiuje czeski. Co z resztą? Nie mam pojęcia. Ja leję piwo, robię zdjęcia (czasami zepsutym aparatem, co owocuje lutowym niedostatkiem postów) i powoli wdrażam się w pisanie dla Vice'a (mój tekst o sex shopach: http://www.viceland.com/blogs/pl/2010/03/08/sexszoping-czyli-raport-o-ginacych-rzemioslach/). W wolnym czasie, którego przecież trochę mam, staram się nie wydawać pieniędzy, których nie mam prawie wcale. Czasami dostaję realizmem po mordzie, co działa motywująco. Jestem niemalże pewna, że zaniedbuję ludzi i niektóre obowiązki, ale jest Gośka, czas teraz wygląda mniej drwiąco i ma szybkie nogi. Ucieka. Mieli rację dziady pradziady, że tak będzie. Tak jest. Trzy miesiące pomieszkałam z Lewko na Ołtaszynie, teraz przeniosłam się w okolice Młodych Techników i pomimo tęsknoty za Moniką z samego dna gejzeru powoli przywykam, jak to w życiu. Mieszkam w pokoju po Idze z Natalią, Karmeną i bardzo dziwnym kotem, który mnie szpieguje i nie pozwala się dotknąć. Podobno syjamskie tak mają, więc przestałam próbować. Dzisiaj próbowałyśmy z Gośką przekupić kota na szynkę, ale wzgardziła nią. Później przyszła miauczeć, żeby sprzątnąć jej z kuwety kupę. A znamy się krócej niż tydzień.