24 lut 2010

egipska bryza, bracia i siostry, ma zapach brudnych skarpet

Do naszego mieszkania wprowadził się nowy współlokator. Od razu na pełnej kurwie, z hałasem, zostawiając za sobą nitkę niewyraźnego smrodku. Nosi buty ze skóry węża, ale bynajmniej nie są to seksowne kowbojki tylko lakierki z ostrym czubem typowe dla egipskiej klasy średniej. Wrócił właśnie z Egiptu, śniady i bez kilku zębów, po dwóch latach. Po tym jak Lewko zrobiła z nim wywiad środowiskowy okazuje się, że pracował też w Irlandii przy sekcjach zwłok. Jest biologiem, a ze zwłok najbardziej lubił topielców. Przywozili im ich w beczkach i podobno nie ma nic bardziej fascynującego niż napęczniały trup. Jego hobby to palenie sziszy, ma całą walizeczkę przeróżnych akcesoriów. Jest to człowiek szybko się spoufalający, w związku z czym jak przysiada w kuchni w szlafroku to oczywiście nie ma na sobie gaci, a nie powiem, lubi się rozkraczyć. Ma też wiele cech mitomana, w związku z czym nie można jednoznacznie stwierdzić, co z tego co mówi jest prawdą. Gorzej być nie mogło, co stwierdziłyśmy dziś z Lewko wracając do domu, kiedy po otwarciu drzwi dostałyśmy w mordę smrodem brudnych skarpet i serowego popcornu. Lewko w markecie w pierwszej kolejności kieruje się teraz do działu "środki dezynfekujące". To mieszkanie ma jakąś dziwną aurę. Teraz mieszkamy w składzie: dwie lesby, Orsony i neoegipcjanin. Mamy tylko nadzieję, że nas nie potopi.


na relaks:

17 lut 2010

Nie biorę.











Dwie klisze z lutego przepadły.

9 lut 2010

7 lut 2010

Ballada dworcowa

Laska ma oczy ciężkie od makijażu i tępy wzrok. Koleś obok niej wygląda jakby spał, zdradza go tylko czkawka. Wszyscy siedzimy w nocnym na dworcu, dodatkowe weekendowe kursy do domu zafundował nam MPK wraz z nowym rokiem. Wszyscy kochamy bonusy. Od lektury odrywa mnie awantura za oknem autobusu, szewc Dratewka nie przeklinał piękniej: "A ty kurwa jutro masz do pracy, kurwa. Do pizdy pojedziesz a nie do pracy! Jak kurwa nigdy nie było o drugiej autobusu tak teraz był. Chuj by to zajebał! Będziemy tu kurwa siedzieć dwie godziny, ochujałaś?! Zawsze tak jest jak pojedziemy na ten jebany Wrocław". W międzyczasie koleś od czkawki wstał i rzyga przez otwarte drzwi. Kieruje nim ostatni zryw nawyku społecznego, żeby nie rzygać w autobusie tylko na zewnątrz. Laska, która z nim wraca, przerzuca tylko kamienne spojrzenie z obiektu na obiekt. Jestem pewna że nie widzi dalej niż na odległość swoich pomalowanych rzęs. Koleś przestał rzygać i użycza komuś ognia. Awantura przenosi się na inny peron, słychać coraz mniej. Do autobusu wsiada kolejny pasażer: "Przepraszam bardzo, czy jedzie pan nieopodal Gaju?". Wracam do lektury. Traktuje ona akurat o umierającej żydowskiej matce.