30 mar 2008

28 mar 2008

PRAGUE# 7 [Bubenec, Baba, Nebusice]





















PRAGUE# 6

Kolega zielony niestety niepoprawny katatonik...




24 mar 2008

PEOPLE# 6 [Ewelina i Stanley]




WROCŁAW

Zahaczyłam o jeden ze swoich schronów we Wrocławiu, u Kofa - dzięki stary ropuchu, zawsze dobrze spać z tobą łeb w łeb, jak za starych szczenięcych lat. Miasto jak stało tak stoi, ale w tej kwestii zawsze warto się upewnić.



21 mar 2008

BEST VIDEOS EVER

Postanowiłam tym razem zabawić się w ranking. Dwa dni, gdy za oknem urywało głowy, okazały się niepowtarzalną okazją na powtórzenie sobie starszych i nowszych klipów, co zaowocowało ideą stworzenia listy the best of... - tak żeby nie być samolubna. Zacznę więc od końca:

10. architecture in helsinki - do the whirlwind (http://youtube.com/watch?v=r4Nrqn5j1XM)
- kapela wbrew pozorom z Australii, klip kręcony na kolejce górskiej i zmontowany czterokrotnie wolniej, co znaczy, że band musiał czterokrotnie szybciej ruszać ustami symulując śpiewanie. Przekomiczny efekt.

9. radiohead - just (http://youtube.com/watch?v=R5X7HKxpiQA)
- niepozorny i prawdopodobnie przegrywa rywalizację ze "street spirit", "karma police" czy "there there", ale puenta jest powalająca. trzeba obejrzeć w całości - ja mam za każdym razem ciary wielkości żabek tropikalnych.

8. pj harvey - man-size (http://youtube.com/watch?v=IyO_76j430s)
- historia klipu jest banalna - w 1993 PJ zasiadła ze swoją koleżanką, ledwo debiutującą w roli reżysera, i nakręciły ten minimalistyczny materiał w pustym pokoju, na surowo. Od tej pory Maria Mochnacz reżyserowała praktycznie wszystkie teledyski Harvey, za wyjątkiem tych do singli ze "Stories from the city, stories from the sea". PJ w wersji cudownie organicznej, jednocześnie początkowe stadium kreowania wizerunku zbudowanego na specyficznej interpretacji kobiecości: dzikiej, cielesnej, ekshibicjonistycznej i odprzedmiotowionej. Zabawa i historia w jednym. Absolutnie uwielbiam.

7. yeah yeah yeah's - date with the night (http://youtube.com/watch?v=67j-a4mZ9T8)
- atakują moją biedną Karen bufonowaci recenzenci pism muzycznych, a ona po prostu robi swoje. Dobry komentarz do "Man-size" i niesponiewierana energia rockowego grania. Czysta radość, świetny montaż. Karen O. to rasowe zwierzę sceniczne. Nie nudzi się.

6. dEUS - ideal crash (http://youtube.com/watch?v=9mVrOc_1I_A) lub instant street (http://youtube.com/watch?v=GvjTEF-7ehQ)
- osobiście mam wielką slabość do tego pierwszego, ale o drugim w kontekście tych panów nie sposób nie wspomnieć. Oba świetne - pierwszy zrobiony na starym poczciwym patencie montowania materiału filmowego z trasy koncertowej, drugi to już wyższa szkoła abstrakcji, sfinalizowany amatorskim tańcem antwerpskich freaków w stylu zakwaszonej Bjork. Niebieski sweterek Toma Barmana śni mi się po nocach.

5. broken social scene - I'm still your fag (http://youtube.com/watch?v=LS6Ycu148O0)
- post-gotycki neurotyczny chłopiec postanawia umrzeć. Zanim jednak to nastąpi przychodzi na boisko footbolowe poprosić jednego z trenujących tam macho o pocałunek. Boisko staje się sceną trochę innej gry niż football. Opowiedziane delikatnie i w fantastycznym kostiumie małych dziwactw.

4. nine inch nails - closer (http://youtube.com/watch?v=vdLbT-ssx3A)
- NIN nie wchodzi do czołówki? Ze zwykłej przewrotności umieszczam ten klip poza pierwszą trójką. Widać tu perfekcjonizm Reznora, dużą rozpiętość osobliwości natury dostrzeżonych nowym okiem, nieodłączną prowokację symbolami religijnymi, a wszystko to wraz z refrenem "I wanna fuck you like an animal" daje dość dewiacyjny efekt. Estetyka i montaż genialne, mówię to bez zbędnej pompy. Gdzie Reznora posłać tam mięso nie zgnije.

3. UNKLE - be there (http://youtube.com/watch?v=X3VDibA6HCQ) lub rabbit in your headlights (http://youtube.com/watch?v=Z3ClCwcCvdQ)
- klipy UNKLE zawsze zwalają z nóg. Z Ianem Brownem polubili się trochę bardziej, na początku powstało "Be there" okraszone teledyskiem afirmującym nocne kursy metra, później było "Reign", w międzyczasie remix "f.e.a.r." i pewnie dużo innych drobnych przysług. "Be there" zionie paranoją z pomieszania jawy ze snem, wywołuje bardzo znajome emocje nocnych, złowrogich powrotów do domu. "Rabbit..", pomijając świetny utwór z Thomem Yorke'em na wokalu, to czysta magia. Długo zakazany w programach muzycznych w porze dziennej ze względu na rzekomą brutalność. Dla mnie nietypowa zabawa z mitem boskiego profety i szaleńca zlokalizowana w samochodowym tunelu, zakończona mocnym, druzgocącym - dosłownie - "proroctwem". Kto jeszcze nie widział z pewnością się nawróci na wyższą duchowość, choćby na tydzień.

2. einsturzende neubauten - sabrina (http://youtube.com/watch?v=_TssuSYrxVI)
- jeśli kibel z "Trainspotting" naprawdę był najgorszym kiblem w Szkocji to chłopcy z kapeli Blixy najwidoczniej znaleźli najgorszy kibel w Niemczech. Turpizm kontra szminka. Simply breaks my heart.

1. jeff buckley - grace (http://youtube.com/watch?v=hs3i9G0zMAc)
- syn Tima Buckley'a, w prostej linii muzycznej dziedzic Patti Smith. Po wydaniu genialnego "Grace" w 1994 roku pracował nad materiałem na następną płytę. Głupio mu się umarło - w 1997 utonął w rzece Mississippi zostawiając niedokończone utwory, wydane później przez jego przyjaciół-muzyków (w tym Chrisa Cornella) jako dwupłytowe "Sketches for my sweetheart the drunk". Zapewne dalekie od buckleyowego ideału, ale zawsze. Buckleya przedstawiła mi przypadkiem Kasia Nosowska w jakimś programie z cyklu "10 ulubionych teledysków" i od tej pory jesteśmy nierozłączni. Klip w sepii, świetna dramaturgia i mój ulubiony motyw kobiety z parasolem przebiegającej przez ulicę. Jako ciekawostkę dodam, że ktoś Jeffowi podrzucił świnię na grób w postaci najgorszego teledysku świata, jaki powstał do "Lover, you should've come over". Tak dla kontrastu.

17 mar 2008

15 mar 2008

DETAIL# 5


13 mar 2008

Porno anyone?

Erotyka sianokosowo-kąpieliskowa średnio do mnie przemawia, ale podobno starsze - prehistoryczne? - generacje marnowały dla tych kobiet nasienie. To nad tymi arkuszami rodziły się pierwsze poronograficzne dewiacje. Wygląda na to, że w końcu wytropiłam older than old school, czyli sielankowe fundamenty wszelkiego współczesnego glamouru. Przedstawiam prababcie modelek Aktivista:



9 mar 2008

JIHLAVA

Pognał nas przysuchy wiatr w głębiny czeskiej krainy i tak oto wyladowaliśmy w małym industrialnym miasteczku otoczonym przez kominy. Plan był taki, że go nie było - zdaliśmy się absolutnie na mezalians przypadku i przeznaczenia. Po lekkim wstrząsie czasoprzestrzeni zostaliśmy wypluci na jihlavską ziemię i oczom naszym ukazał się magiczny trolejbus. Przedziwne to było miejsce. Ulice wsysają w bezdenną otchłań niezbyt namiętnie cyrkulującego powietrza, owrzodzone drzewa rzucają zły urok, kino Sokol wyglada jak opuszczony polski market Społem, a i tak jest najprawdopodobniej ichniejszym centrum kultury i wzniosłych stanów kolektywnego ducha. W samym śródku wielkiego podmiejskiego parku istnieje wyspa, a na wyspie powstało stylowe ZOO otoczone fortyfikacją drucianej siatki - wyjątkowo udany ekscentryzm jakiegoś jihlavskiego wizjonera. Miasto jest absolutnie wymarłe, chociaż czuć od niego taką czeską dobrotliwością, o której coraz więcej moge powiedzieć.











4 mar 2008