5 maj 2009

I need a hero
















Zawsze chciałam zrobić pewne zdjęcie. Zimą, kiedy pracowałam jeszcze w Spinaczu i przychodziły takie dni, że nic się nie działo, każdy po wypiciu trzech kaw i herbaty szukał sobie jakiegokolwiek zajęcia. Ponieważ najbardziej popularnym wypychaczem czasu było obieranie czosnku zdarzało się, że pięć osób stało nad koszem i dziobało ten czosnek, kilogramy łysych ząbków. Prawie się bili o nieobrane główki. Oczywiście zawsze były to same dziewczyny. Chciałam zrobić zdjęcie pt. "Obierające czosnek". W hołdzie dla van Gogha. Ale go nie zrobiłam i zawsze będę żałować.

Yashica do mnie wróciła. Ten post zawsze bedzie mi przypominał czego i dlaczego nie mogę zażywać. Jakkolwiek podróż po Wrocławiu pełnym zabytków przeszła do historii.
Jutro spierdalam w Bieszczady, trochę bez planu więc nie wiem kiedy wrócę. Życzę udanych posiłków. A Misi życzę smacznego błonnika.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

No to się odwdzięczę i 'pożyczę' udanej podróży. Zazdroszczę Bieszczad. Ale jak zjem odpowiednio dużo błonnika to pojadę jeszcze dalej! Ot, kwestia apetytu! :)

d. /vel misia/

m. pisze...

Trzeba było wg datownika poukładać ;)

pozdrów ode mnie połoniny ;)

Dzika Sofa pisze...

te na samym dole kojarzy mi się z kadrem z Przygody Antonioniego