23 maj 2009

Gorace źródła

Wczorajszy wieczór był bardzo dziwny. Był tak dziwny, że aż nie wiem co o nim napisać. Obudziłam się z gigantycznym bólem głowy i powiedziałam sobie na głos "OH-MY-GOD HOT SPRINGS!". Cały czas miałam przed oczami gigantyczne odbitki Avedona. Przytulając się do poduszki wydawało mi się, że przytulam dziewczynę w ogrodniczkach z jego zdjęcia. Nazywała się Sandra Bennett, sprawdziłam. Poza tym śniły mi się amerykańskie pustynie powoli zaludniane przez hipisów i włoczęgów, aż w końcu tworzyły się tam wielkie osiedla zastawione tipi i wszelkiego rodzaju prymitywnym sprzętem gospodarczym. Zdarza wam się czasami po przebudzeniu wypowiadać najdziwniejesze sentencje jakie wyszły z waszych ust? Pamietam, że kiedyś obudziłam się w domu rodzinnym i pomyślałam: Jestem tylko trochę bardziej żywa niż lekko martwy kociak. Gdybym zapisywała te wszystkie poranne zdania wyrwane z wciąż rozgadanej podświadomości mogłabym nimi bez trudu wywoływać ducha Oscara Wilde'a. I to w samo południe.
Ostatnio coś się we mnie złamało. Jestem szczera. Jestem w stanie odpowiedzieć na każde trudne pytanie. Sama zadaję ich dużo. W efekcie czuję, że mam bardzo lekką duszę. Czuję też takie nieprzerwane kłucie, które uświadamia mi jak bardzo nadal nie jestem osadzona. Co dziwne nie mam już potrzeby, zeby uciec. Bo nauczyłam się o pewnych rzeczach mówić. Jestem tylko trochę bardziej żywa niż lekko martwy kociak. Ale mam bardzo bardzo lekkie buty i coraz rzadziej jeżdżę tramwajem.
Ogladałam niedawno film o LaChapelle'u i zrodził się z tego we mnie bardzo frapujacy fanatyczny monolog. Pomyslałam: jeżeli masz pomysł na zdjęcie, w którym jest wanna to musisz zdobyć wannę. Musisz zdobyć wannę. Musisz zdobyć wannę. To teraz taka moja mantra. Powtarzam ją parę razy dziennie. Musisz zdobyć wannę. Wannę. Wannę. Cholernie prosta sprawa, którą uświadomił mi też Avedon. Cokolwiek robisz i jeśli traktujesz to poważnie nie ma miejsca na kompromisy. Nie możesz powiedzieć - nie wyszło tak, więc zrobimy inaczej. Tam się nie da wejść, więc zrobimy to tutaj. To tło jest pogięte, więc użyjemy innego. Trzeba cisnąć. Dlatego ostatnia sesja z Magdą mi nie wyszła. Jest tam jedno dobre zdjęcie, reszta jest efektem poluzowania morale. Za dwa tygodnie robię bardzo dla mnie ważną sesję. I zdobędę wannę. I będę potworem despotą. O tak.
Jest jeszcze druga metafora, która trafiła mi do serca. Co prawda gdy zrodziła się w pijanej głowie G. prawdopodobnie nie była metaforą. G. napisał do M.: "Do zobaczenia w filharmonii". M. w paradnym wieńcu gestów i mimiki opowiadała mi o tym wczoraj, a ja zaśmiewałam się do łez. Nikt się z nikim nie umówił w filharmonii i o chuj chodzi? Filharmonia?! Należałoby dodać, że G. i M. niedawno ze sobą zerwali. Jakiś czas później, kiedy wracałam piechotą do domu a ptaki śpiewały (i niebo było granatowe jak plakatówki, a mi się chciało płakać) przypomniałam sobie ten sms G. do M. Tym razem już mnie nie śmieszył. Tym razem, idąc pod granatowym niebem jak ze zdjęć LaChapelle'a, zobaczyłam siebie jak wystaję pod filharmonią i marzną mi ręce. Zobaczyłam tam siebie w piętnastu różnych wariantach, jak stoję, czekam i patrzę na zegarek. Okazuje się jednak, że filharmonia jest tylko gigantyczną fototapetą, za którą podstarzali sąsiedzi uprawiają miłość. I nawet jeżeli zaśmiałam się na ten widok to było mi smutno. Zajebiście smutno.

4 komentarze:

frula.opperheim pisze...

hm. g. i m. tararara. filharmonia. nieudane spotkania. smutki. poduszki. dziwne sentencje. to wszystko takie znane, niekoniecznie lubiane. przywodzi na myśl nieuzasadnioną melancholię. a może uzasadnioną, ale powód został już dawno wyparty? generalnie to ostatnio wieczory bywają dziwne. a ja ostatnio pamiętam sny - nieustannie z kimś się całuję, to źle czy dobrze? (a dołączyliście w końcu do zuzy i bartka, tak na marginesie?)

frula.opperheim pisze...

przeczytałam mój komentarz i autokomentarz do niego to: BUAHAHAHAHAHA. śmieszne to moje przejęcie światem. pf. absurd (dlaczego?!)

...i znowu muszę wpisywać nazwę i url (k...)

maggot pisze...

ej, przejęcie światem to klątwa. Ale jeszcze gorszy jest zachwyt nad przyrodą. Jak przystajesz przy klombach to znaczy, że powinnaś zmienić rodzaj albo dawkę narkotykow. W ogóle bardzo lubię terminologię psychoanalityczną. Wyparte, ha?!
Zuzy i Bartka nie spotkaliśmy, Łukasz mówił, że od 0:00 siedzieli w wodzie, ale też podobno nic nie straciliśmy. Zresztą Zuza miała przy sobie mojego wymarzonego contaxa t2 i mogłabym być dla niej niebezpieczna.
Zięba, jak ty się w końcu pozbierasz to może i ja się pozbieram i jeszcze wyjdziemy na ludzi? :D

frula.opperheim pisze...

myślę, że wyjdziemy. może niekoniecznie NA ludzi, ale z pewnością COŚ z nas będzie :P to pewne, mówię Ci to ja! bez wyparcia, bez zachwytów nad klombami, roślinkami i żyjątkami (fuj!)