17 gru 2008

Dostałam bardzo długiego maila od Anki. Zupełnie mnie rozjebał. Wrzucam fragment.


"Zakładam, że każdy człowiek wypchany jest mniej więcej takim samym człowieczeństwem i już u podstaw tej konstrukcji leży jakiś potężny błąd. Energia kryzysowa, tak. Jestem pewna, że steruje nami energia kryzysowa. Nieustanne spięcia na linii, na której ludzki sposób postrzegania świata styka się z samym światem, tak nieczułym i nieludzkim jak to tylko możliwe. Więc wierze w opozycje człowieczeństwa i natury, traktując naturę ludzką właśnie jako nasz wewnętrzny skrzywiony aparat poznawczy, który nigdy nie zespoli się z naturą rzeczy sui generis. Haha. Zawsze chciałam napisać sui generis. To takie głupie. Także i to, że wydaje nam się, iż powinniśmy jakoś połączyć obie te rzeczywistości -ludzką i obiektywną- co jest naszym nieustannym problemem. Tutaj, w obrębie tego ontologicznego podziału a zarazem wielkiego pragnienia jedności, rodzi się energia kryzysowa- z pewnością nie tylko negatywna siła niszczycielska,ale także twórcza potęga naszej rasy. Jest tylko niewielki minus. Ludzka potęga jest gwarancją unicestwienia człowieka. Tak jak nasza współczesna kultura stanowi źródło cierpień dla większości rozumnych i wrażliwych jednostek. Bo jeśli jakiś mechanizm posiada nieusuwalną wadę, proces wzrastania jego mocy musi pociągać za sobą powiększanie się także samej wady. To logiczne? Zrozumiałam to wszystko oglądając Twilight. Może nie jest to moje 7 lat w Tybecie, ale gwarantuje każdemu posthipisowi, ze nawet tysiąc lat medytacji nie zastąpi zrozumienia tęsknoty uwarunkowanej kulturowo. Tej przyczyny cierpień, która niestety jest w nas już od urodzenia, a później dodatkowo potęgowana, karmi się nierzeczywistymi obrazami świata, jakie wytwarzamy przeczuwając swoją własną ułomność. O co mi chodzi? Tylko o to, ze wszystkie obszary sacrum, wszystkie mity, niewyczerpane zbiorniki potężnych emocji, sytuacje naprawdę silnych przeżyć, wszystko to, co wyobrażone, wyśnione, upragnione, warte śmierci, podnoszące morale i ciśnienie, wszystko to, co tłumaczy nam sens- nie występuje w naturze. Występuje w naturze ludzkiej. Niestety, nie możemy żyć jedynie wewnętrznym życiem. A życie codzienne, zakotwiczone wśród obiektywnych praw i biologicznych potrzeb,wśród rutynowych czynności podtrzymania egzystencji, wśród stołów, krzeseł lamp i drzew, no cóż… w tym życiu nie ma nic wartego śmierci. Śmierć je po prostu kończy."

Brak komentarzy: