Zdecydowanie upadek fotograficznego morale. Po tygodniach plamienia pikseli hiszpańską kolorystyką i zasysania jej na uzytek własnego zbawienia zastałam w Polsce cudowną, raczkującą jesień. Trzeba jej przyznać, że raczkuje ochoczo. Swoją drogą pan od pogody w Wiadomościach na jedynce nazywa się Ziemowit Pędziwiatr. Uważam, że na swój los zasłuzył wraz z nazwiskiem.
Wroclaw jest dla mnie jak Sonic Youth - w jego hałasie mogę się pławić nawet, jeśli pękną mu struny głosowe i zadrze się podziemny gramofon napędzający wymiona Mleczarni. Trochę jeszcze jestem zdezorientowana, bo nie mieszkalam w Polsce od ponad 8-miu miesięcy, ale ziomy mi to wynagradzają. Wielki uklon dla ziomów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz