Bellmunt d´Urgell - katalonskie pueblo zamieszkale glownie przez dzikie koty. Odnioslam takie wrazenie spacerujac tam w porze sjesty, co staje sie moim niezdrowym nawykiem, bo wypalil mi sie juz caly brazowy kolor w ulubionych (i najkrotszych) spodniach. Probowalam rozmawiac z para na oko 70-letnich staruszkow, ktorzy powolnym krokiem suneli pod gorke trzymajac sie za rece (miasteczko jest zbudowane na wzgorzu, na planie podwojnego ¨Z¨), ale udalo mi sie powiedziec tylko jakas abstrakcje w stylu ¨Prosze panstwa, ja tu maluje muzyke¨. Starsi ludzie wylaniajacy sie na skwierczacym horyzoncie to w Hiszpanii dosc powszechny widok. Mozna by pomyslec, ze ich rece sklejaja sie gestym potem jak klejem, metaforyzujac idee malzenstwa. Mimo calego sceptycyzmu do tej instytucji uwielbiam na to patrzec.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz