Zimno było... Ktoś wyrzucił na śmietnik całe naręcze zapomnianej czeskiej literatury, więc wzięłam jeden przypadkowy wolumin, na co dziewczeta rzuciły sę w moje slady, zniknęly na 10 minut miedzy kontenerami i chwilę pózniej maszerowały niosąc każda przynajmniej po cztery egzemplarze. Nie wiem, czy pies ma taką radość z patyka, jaką one miały...
11 maj 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz