26 wrz 2008

PEOPLE# 24 [Iwona]

Iwona u siebie w pokoju:


21 wrz 2008

20 wrz 2008

Great dilemmas, czyli zdecyduj, co stanie się z jagodzianką

Fakty są takie, ze najwidoczniej straciłam 30% zdjęć z wakacji wraz z mp3, które odmówiło reagowania na jakiekolwiek komendy po powrocie do Polski. Jest to ból jak po stracie 2-miesięcznego płodu. Mimo to pewien adept informatycznej alchemii podobno coś odzyskał i ma to u siebie na dysku. Chcialabym juz tylko swoje zdjęcia z cmentarza w Bellpuig i byłoby cacy.

W nocy biegałam między Azjatami po pustej płycie basenu z nadgryzioną jagodzianką. Trzymając ją w wyciągniętej dłoni byłam przekonana, ze wypadla z mojego ciała przez odbyt.
-Przepraszam, wypadł mi jakiś organ, nie wiem, gdzie mam go z powrotem włożyć - zaczepiałam Azjatów pokazując nadgryzioną jagodziankę. Z jagodzianki wyciekal ciemny miązsz i miałam ogromną ochotę znowu ją ugryzć. Do diabła z kompletem organow - pomyslałam, ale rozsądek nie pozwalał mi tak bezmyslnie zatracić się w autodestrukcyjnym odruchu histerycznego łakomstwa. A co jezeli to, co trzymam, to jest właśnie moja nerka? kiszka? trzustka?
- Przepraszam, czy mógłby mi ktoś pomóc? - ale Azjaci zajęci byli rozmową i nie obchodziły ich moje rozterki. Wszyscy mieli zółte kąpielówki.

W anonimowym polskim miasteczku odkryłam dowód na to, ze walka z rasizmem i nietolerancją zaczęła się dziesięciolecia temu. Ponizej okna siedziby świdnickiego Caritasu; jeszcze nizej uniwersalny wdzięk polskiego podwórka. Znowu nie mogę odeprzezc wrazenia, ze wszyscy ludzie z pokolenia moich dziadków noszą tylko i wyłącznie stare, przewilgłe swetry albo szare lub brązowe płaszcze, które przetrwaly kadencje conajmniej czterech prezydentów. Ewentualnie wyblakłe ortalionowe kurtki - podarki otrzymywane z zagranicy w bezcennych odziezowych paczkach lub wyszperane w jakims lumpeksie relikty narciarskiej ery. Kolorystyka tego kraju i ogólny wydzwięk mimiki oglądanej na ulicach policzkuje mnie brutalnie rok w rok. Podobnie jak agresywne staruszki wbijające swój koszyk lub wózek w moje plecy w sklepowych kolejkach, mamroczace pod nosem zaklęcia zgorszenia i oszczednosci. Skąd się więc bierze we mnie ta ogromna czułośc do tego kraju? Skąd to poczucie zadomowienia i przynalezności? I skąd ochota, zeby znowu spakować plecak i zostawic za sobą tylko smugę kurzu? Wyglada na to, ze skazalam się na wiekuiste rozdarcie. W imię starych, przetartych strumieni podświadmości wynikających z (jednak) chrześcijańskiego wychowania. Zjesc jagodziankę czy włożyć ją z powrotem między narządy i tkanki? A moze to jedno i to samo?




18 wrz 2008

WROCŁAW# 2

Zdecydowanie upadek fotograficznego morale. Po tygodniach plamienia pikseli hiszpańską kolorystyką i zasysania jej na uzytek własnego zbawienia zastałam w Polsce cudowną, raczkującą jesień. Trzeba jej przyznać, że raczkuje ochoczo. Swoją drogą pan od pogody w Wiadomościach na jedynce nazywa się Ziemowit Pędziwiatr. Uważam, że na swój los zasłuzył wraz z nazwiskiem.

Wroclaw jest dla mnie jak Sonic Youth - w jego hałasie mogę się pławić nawet, jeśli pękną mu struny głosowe i zadrze się podziemny gramofon napędzający wymiona Mleczarni. Trochę jeszcze jestem zdezorientowana, bo nie mieszkalam w Polsce od ponad 8-miu miesięcy, ale ziomy mi to wynagradzają. Wielki uklon dla ziomów.


13 wrz 2008

10 wrz 2008

SPAIN# 11 [Barcelona]

Mercat de la Boqueria przy Rambli. W zeszlym roku chowalam sie tam przed ulewa. Zostala mi drzazga silnego estetycznego przezycia, wiec postanowilam wrocic. Niby tylko kolory, ale mozna oszalec. Market nastawiony jest raczej na turystow i daleko mu do polskiego targu smierdzacego kartoflem, marchewa i jablkami, gdzie unosi sie naskorek cebuli, a baba sprzedaje swieze mleko od krowy w butelkach po oranzadzie.












La Rambla - glowny deptak spacerowy miasta, rozpiety pomiedzy Placa de Catalunya a nadmorskim molem. Pelno tam turystow noszacych plecaki szelkami do tylu, zeby miec je na oku, bo jak wiadomo stolica Katalonii pelna jest zlodziei. Jesli sa turysci sa tez niezliczone stoiska z pamiatkami. I mimowie, najbarwniejsi jakich udalo mi sie spotkac. Jezdzac troche po Hiszpanii przekonalam sie, ze wiekszosc duzych i srednich miast ma swoje Ramble. Jak tlumaczyla Kaska, biegna one wzdluz dawnych koryt rzek. Jest w tym pewien symbolizm - Rambla to po prostu swoista miejska aorta.


Ktos postanowil przerobic pomnik. Moze to niegrzecznie zaklocac ciche, utulone w kamieniu sacrum pomnikowych postaci, ale ja sie usmialam. Co poradze. Od lewej: gej, sex symbol, na dole: come pollas, czyli w wolnym tlumaczeniu: je cipki...


Swoi w Barcelonie:



Typowo - waskie uliczki i skutery:


Rowery turystyczne - do wypozyczenia w jednym miejscu i zwrocenia w nastepnym. Dzieki temu rozwiazaniu w centrum widuje sie cale grupy zroweryzowanych turystow:


Pasaz Lluis Companys. Na jego poczatku - Arc de Triomf.


Stacja metra Liceu - albo zmienili design od zeszlego roku albo mam slaba pamiec do takich bajerow. W kazdym razie w porownaniu z trzema liniami metra w Pradze czy piecioma w Valencji na barcelonskiej sieci podziemnych torow moglby sie rozpiac naprawde ogromny pajak.

Frida the cat

Frida mieszka w Terrasie, razem z Kaska, Michalem, Omarem i Maribell. Wizyta absolutnie udana, choc krotka. Katarzyna epatuje nowo scietym wlosem.

La playa

SPAIN# 9 [Villa Real]

Festyn z okazji swieta ktorejs tam madonny - patronki miasta. Wielkie figury maszerujace na czele pochodu utrzymywane sa przez jedna osobe kazda. Mieszkancy wynosza sobie plastikowe krzeselka i siadaja na chodniku wzdluz trasy pochodu. Gdy pojawily sie drewniane giganty akurat mylam zeby w fontannie.






9 wrz 2008

SPAIN# 8 [Lerida]

O niepokojacym klimacie Leridy mowia jej reprezentacyjni graficiarze. Gdy ktos przedstawia ci sie imieniem Shit czy chcesz mu podac reke? W zasadzie tak, polubilam to miasto, podaje mu obie.




SPAIN# 7

Krajobrazy, nawet jesli monumentalne, z zasady sa nudnawe, wiec dorzucilam zdjecie sluzb sprzatajacych piaszczysty kwadrat przy malym porcie. Panowie w pocie czola z wodorostami i trawa morska sprzataja pol dostepnego piasku. Gdy kupuje sie mape Galicji zalaczone sa do niej dwa przeciwdeszczowe plaszcze. Tyle o Galicji... Gratulacje dla Warzywa, bo jedzie tam na erasmusa.





SPAIN# 6 [porty]

W porcie w Vigo zaskoczyl mnie widok nietypowy - zblazowany kierowca wozka widlowego wiozl na palecie martwego rekina, na oko ze dwa metry, a ogon tegoz smetnie zwisal z desek uderzajac o beton. Poza tym w portach kreca sie najlepiej odzywione koty w kraju, rownie dzikie jak wszystkie hiszpanskie dachowce.