27 sty 2010

Mas o menos























Spodziewałam się, że na tych kliszach znajdę li i ino Lewko w piżamie, bo Małgorzata nie pozwala sobie robić zdjęć i jak pisałam ostatnio głównie pełzam, ale okazało się że nie tylko pełzam. Ucieszyłam się w sumie.

- Nie jestem głodna. Zjadłam jajko.
- Jest jeszcze jajko?
- Zjadłam ostatnie.

24 sty 2010

Największa inspiracja ostatnich tygodni, Maurycy mi polecił: resturchemistry.blogspot.com. Anka Bajorek rządzi. Ogląda się to jak dobry serial, zwłaszcza kiedy się zna accidentswillhappen Kuby Dąbrowskiego, bo bohaterowie się często powtarzają. Polecam zwłaszcza posty z zimy 2008/2009, w kolorze.
Wczoraj w nocy wbiłam się jakimś obcym ludziom do taksówki i zostałam odwieziona pod sam dom. Nie zapamiętałam żadnego z imion, ale tak czy inaczej opaczność czuwa. Minus 20, wyobrażacie sobie? Za każdym razem, kiedy otwierały się drzwi do Niskich razem z falą ludzi wpadała ściana mroźnego powietrza, która się prawie materializowała w taflę lodu. I ci wszyscy debile zapominali zamknąć za sobą drzwi. Wydaje mi się, że wczoraj nikt nie miał nastroju na imprezę. Ja wypiłam dużo piwa od którego zrobił mi się duży brzuch, a później poznałam Agatę, matkę Łucji Igi, której imiona oznaczają Wodę i Ogień i która jest numerologiczną dziewiątką. Chłopak Agaty wyglądał jak młody Olbrychski i był od niej z 10 lat młodszy. Paliłam jej szlugi i stawiała mi alkohol dopóki nie poczułam, że to zahacza o sponsoring, bo ciągle powtarzała "Ja kupię, ja kupię, ja mam pieniądze, ja mam biznes". Później uciekłam. Rano pomyślałam, że chyba muszę posprzątać. W efekcie rzuciłam wszystkie brudne skarpety na jedną kupkę i na tym się skończyło. Małgorzata się uczy, a ja oglądam filmy o holokauście. Większość dnia spędzam w poziomie. Polecam.
Nowe foty już wkrótce.

13 sty 2010

12 sty 2010

Terespol





Nowy rok zaczął się i trwa w jakimś amoku. W międzyczasie roztopiło się kolejnych kilka ton lodowców, parę par które znam się rozstało, zaczęliśmy kolektywnie walczyć z etosem rozmów o miłości i tanim sentymentalizmem służącym do podtrzymania poczucia sensu w okresie przesileń. A ja jakoś pod prąd temu wszystkiemu jestem lżejsza o wszystkie grzechy i się nie przyklejam do czarnych dziur, po prostu same odpadają mi od butów. Popijam earl greya w kuchni u Małgorzaty, biegam na nocne brodząc w śniegu po kostki, szturcham się z solą tej ziemi na ulicach i nie mogę doczekać się wiosny. Z rzeczy które mnie ostatnio rozbawiły do łez: koleżanka mojej siostry razem z grupką znajomych wpadli na pomysł małego biznesu ustawiając w Świdnicy stragan z kulkami śniegu. Jedna kulka - jeden złoty. Zarobili ósemkę zanim zjawiła się straż miejska i ich spisała. Coś jeszcze będzie z tych dzieciaków, myślę sobie.

6 sty 2010

Piotrek

5 sty 2010

Operacja: Święta, na otwartym sercu

































Grawitacja już na mnie nie działa.