13 lut 2022

YAGA - cztery miesiące po premierze

fot. Alicja Kielan

We wrześniu wyszła moja pierwsza publikacja fotograficzna – YAGA. Mogliście już o niej słyszeć. Książki fotograficzne przeżywają swój renesans, ale jest to nisza, która kojarzy mi się niezmiennie z powieściami graficznymi – teren z pogranicza rozrywki, znajomej i czytelnej estetyki a dość złożonych procesów budowania historii w obrębie danego medium. Najpierw była SCUM, która wyszła w jakichś 5 egzemplarzach, które rozesłałam do muzeów i na konkursyi zapomniałam sobie zostawić jedną, ale bardzo cieszę się, że w większym nakładzie wyszła właśnie YAGA i że udało się ją wydać. Dużo myślę o fotografii i tym, jak potoczą się losy moich zdjęć – czy będę dalej je robić, czy przerzucę się na jakiś czas na coś innego – wiem natomiast, że YAGA jest zwieńczeniem ponad dekady mojej pracy. Wszystkie moje życiowe wybory tego okresu służyły tym zdjęciom i nakręcały historię, która jest tak mocno osadzona w mojej biografii, że nie da się już tego rozdzielić.


Słowa wokół homoseksualizmu, które krążyły w obiegu, jak byłam dzieciakiem w małym miasteczku: pedał, lesba, ciota – to były wtedy wyroki. O niektórych osobach krążyły takie plotki, ale nikt z mojego otoczenia nie był oficjalnie homo. Rozpoznawaliśmy się na ulicach, unikaliśmy swojego wzroku, zakochiwaliśmy się w największej tajemnicy, nikomu o tym nie mówiąc. Taka samotność zostawia w tobie piętno, wżera się w ciebie. Ale mi po doświadczeniu życia z sekretem w absolutnej samotności przez 15 lat została jeszcze potrzeba, żeby mówić i nie musieć się już nigdy ukrywać. Myślałam, że skoro moje życie ma być jakąś wielką tragedią to chcę się chociaż dobrze bawić. Dlatego między innymi stanęłam za barem. Pamiętam swoje pierwsze wyoutowanie, za którym poszła lawina kolejnych. Przyznawałam się wszystkim od tamtego momentu, wylewało się to ze mnie – dosłownie rzygałam tęczą. Nigdy wcześniej ani później nie czułam takiej ulgi.


Życie ma swoje etapy i sezony. Od etapu, w którym nazwałam rzeczy po imieniu, do teraz, minęło bardzo dużo czasu. Jestem w innym miejscu i zastanawiam się nad innymi rzeczami, ale cieszę się, że moje doświadczenie się nie zmarnuje, że mogę się nim podzielić. Ale wiem też, że każde doświadczenie jest inne. Przez moje zdjęcia przewija się bardzo dużo osób. Z niektórymi z nich już nie mam kontaktu, z innymi się przyjaźnię, niektórzy byli tylko na chwilę i ich zniknięcie jakoś się rozmyło. Rozstania z ludźmi nie są łatwe, nawet jeżeli dzieją się naturalnie. Na pewno nie jest to proces w emocjonalnej czerni i bieli, zwłaszcza jeśli chodzi o związki miłosne.


Moje zdjęcia pochodzą z wielu sezonów mojego życia i nie jestem w stanie ich rozdzielić tak, żeby nie wywoływały czasami trudnych albo sprzecznych emocji. Taka też jest moja praca, żeby te emocje pokazywać. W YADZE nie chodzi o moje ego. Ta książka powstała po 13 latach, odkąd zaczęłam robić zdjęcia, i jeśli towarzyszy jej pewien rozgłos to nie jest on czymś, w czym się pławię. Zapracowałam na to, żeby opowiedzieć coś po swojemu i teraz przez chwilę mam głos. To jest dobre uczucie, ale załamania nerwowe, które musiałam przejść, żeby być tu gdzie teraz jestem, to druga strona medalu. Nie zapominajmy o tym. 13 lat to bardzo dużo czasu. Nie dostałam tego na tacy.


YAGA jest w dużej mierze książką dla osób, które czują tę samotność, z którą ja się wychowałam. Dzieciakom LGBTQ+ dużo trudniej jest teraz przetrwać okres dojrzewania, bo nie da się skontrolować cyberbullyingu. Tracimy te dzieciaki. Niektóre z nich nie zdążą nawet przeżyć miłości. W liceum marzyłam o tym, żeby zasnąć z kimś w łóżku na łyżeczkę. Bałam się, że umrę i nigdy tego nie doświadczę. Możecie mi zarzucić, że jestem dramatyczna, ale jebać to. Po prostu nikt mi nie powiedział, że wszystko będzie dobrze. Jeżeli YAGA da komuś chociaż trochę nadziei, że kiedyś będzie lepiej, to moja praca ma sens.


W YADZE są moje relacje z ludźmi, również te romantyczne i miłosne. Każdy, kto kiedykolwiek przeszedł przez rozstanie wie, że jest to najczęściej rozłożony w czasie koszmar, który potrafi ciągnąć się latami. Nikt nie chce do tego wracać, ani musieć przeżywać tego wszystkiego od nowa. Wspomnienia szczęśliwych momentów wydają się wtedy największym oszustwem, jakby nigdy się nie wydarzyły, bo na wierzchu jest wściekłość i żałoba. Znam ludzi, którzy po rozstaniu przestali słuchać muzyki i czytać książki, bo nie są w stanie przerabiać więcej bólu i żalu. YAGA jest zbudowana na intymności między mną a ludźmi, którzy pojawiają się na zdjęciach i dla mnie użycie tych zdjęć jest odruchem naturalnym. Nie wzięłam pod uwagę, że mogą być one tak silnym triggerem dla osób, które wolałyby wymazać mnie ze swojego życia. Na pewno nie miałam na celu zranienia nikogo w ten sposób. Ciągle się uczę, jak to wszystko wyważyć. Zrobiliśmy sobie krzywdę i tego nie da się cofnąć. Nie mam w tym żadnej perwersyjnej przyjemności, ale nie byłabym w stanie zbudować YAGI bez pewnych zdjęć. Kontekst jest dużo szerszy, mimo tego, że na pierwszy rzut oka widać przede wszystkim bardzo osobistą historię.