20 wrz 2008

Great dilemmas, czyli zdecyduj, co stanie się z jagodzianką

Fakty są takie, ze najwidoczniej straciłam 30% zdjęć z wakacji wraz z mp3, które odmówiło reagowania na jakiekolwiek komendy po powrocie do Polski. Jest to ból jak po stracie 2-miesięcznego płodu. Mimo to pewien adept informatycznej alchemii podobno coś odzyskał i ma to u siebie na dysku. Chcialabym juz tylko swoje zdjęcia z cmentarza w Bellpuig i byłoby cacy.

W nocy biegałam między Azjatami po pustej płycie basenu z nadgryzioną jagodzianką. Trzymając ją w wyciągniętej dłoni byłam przekonana, ze wypadla z mojego ciała przez odbyt.
-Przepraszam, wypadł mi jakiś organ, nie wiem, gdzie mam go z powrotem włożyć - zaczepiałam Azjatów pokazując nadgryzioną jagodziankę. Z jagodzianki wyciekal ciemny miązsz i miałam ogromną ochotę znowu ją ugryzć. Do diabła z kompletem organow - pomyslałam, ale rozsądek nie pozwalał mi tak bezmyslnie zatracić się w autodestrukcyjnym odruchu histerycznego łakomstwa. A co jezeli to, co trzymam, to jest właśnie moja nerka? kiszka? trzustka?
- Przepraszam, czy mógłby mi ktoś pomóc? - ale Azjaci zajęci byli rozmową i nie obchodziły ich moje rozterki. Wszyscy mieli zółte kąpielówki.

W anonimowym polskim miasteczku odkryłam dowód na to, ze walka z rasizmem i nietolerancją zaczęła się dziesięciolecia temu. Ponizej okna siedziby świdnickiego Caritasu; jeszcze nizej uniwersalny wdzięk polskiego podwórka. Znowu nie mogę odeprzezc wrazenia, ze wszyscy ludzie z pokolenia moich dziadków noszą tylko i wyłącznie stare, przewilgłe swetry albo szare lub brązowe płaszcze, które przetrwaly kadencje conajmniej czterech prezydentów. Ewentualnie wyblakłe ortalionowe kurtki - podarki otrzymywane z zagranicy w bezcennych odziezowych paczkach lub wyszperane w jakims lumpeksie relikty narciarskiej ery. Kolorystyka tego kraju i ogólny wydzwięk mimiki oglądanej na ulicach policzkuje mnie brutalnie rok w rok. Podobnie jak agresywne staruszki wbijające swój koszyk lub wózek w moje plecy w sklepowych kolejkach, mamroczace pod nosem zaklęcia zgorszenia i oszczednosci. Skąd się więc bierze we mnie ta ogromna czułośc do tego kraju? Skąd to poczucie zadomowienia i przynalezności? I skąd ochota, zeby znowu spakować plecak i zostawic za sobą tylko smugę kurzu? Wyglada na to, ze skazalam się na wiekuiste rozdarcie. W imię starych, przetartych strumieni podświadmości wynikających z (jednak) chrześcijańskiego wychowania. Zjesc jagodziankę czy włożyć ją z powrotem między narządy i tkanki? A moze to jedno i to samo?




Brak komentarzy: