Wszystko co dzieje się w tym mieście dzieje się w czwartki, piątki albo soboty w godzinach wieczornych. Właśnie wtedy pracuję. Przegapię wernisaż Zajączkowskiej. Przegapię oba koncerty Indigo Tree promujące ich pierwszy album. Przegapię połowę Interzone, łącznie z premierą albumu Solara. Dobrze, że nie przegapię własnego slideshowu. W dzień wernisażu ostatecznie rozwaliłam swoją yashicę. Nie ma nad czym płakać, w końcu i tak była ze mną długo i służyła wiernie i przetrwała niejedno trzęsienie w torbie. Ban pożyczyła mi swoje srebrne mju i jakoś to na razie będzie. Pogodę dziś mamy na Elliota Smitha, więc ułożyłam włosy na Syda Barretta. Ale ogólnie to jestem strasznie wykochana i nie miałam czasu myśleć. Takie trochę święto, spokój karmiony ciastem i kawą. Demony śpią pod ziemią w plastikowych ekologicznych torbach.
Jeśli ktoś jeszcze ich nie słyszał, Filip + Levy jako Indigo Tree. Kiedy ja robiłam portrety w studiu oni grali próby piętro niżej:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
a ić
postaram się wyrwać z roboty na chwilę, ej
Prześlij komentarz