Zauważyłam dziś dwie rzeczy. Agata po zjedzeniu dwóch gigantycznych naleśników ze szpinakiem powiedziała coś w stylu: "o boże, ale się strasznie napchałam, a byłam taka głodna!". Uznałam, że w tym stwierdzeniu kryje się cała tajemnica ulotności szczęścia. Najpierw jesteś bardzo głodna i marzysz o tym, żeby coś zjeść, a kiedy już się najesz jesteś nieszczęśliwa, bo zjadłaś za dużo. Szczęście to jest ten pierwszy kęs. Ni mniej ni więcej.
Druga rzecz, którą zauważyłam, to że wchodząc do jakiejkolwiek knajpy czy restauracji i idąc do toalety wybiera się przypadkową kabinę, a za każdym kolejnym razem w pierwszej kolejności chce się wejść do tej, w której się było na początku. To jest z kolei dowód na to, że człowiek to zwierze udomowione.
Dzisiejszy dzień był tak zwykły, że aż niesamowity.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Sympatyczne jest to co napisałaś, kurcze bardzo lubię słowo kęs zwłaszcza kęs ciasta
ja zawsze chodzę do ostatniej, nie ważne czy już wcześniej w danej kabinie byłam czy nie. raczej nie jest to kwestią zadomowienia się, a bardziej siłą przyzwyczajenia wspomagana przyzwyczajeniem z liceum. zawsze paliłyśmy w ostatniej.
naturalna potrzeba poczucia bezpieczeństwa.
Prześlij komentarz