22 maj 2009

david shrigley



Ten post jest wypadkową faktu, że moja magisterka i internet znajdują się w jednym pudełku zwanym laptopem. Mogłabym wymienić z milion innych rzeczy, które chciałabym teraz robić. Nienawidzę siedzieć w domu dlatego, że muszę. Piję wtedy za dużo kawy na zmianę z herbatą i już do końca dnia sikam jak krowa, imponujacymi kaskadami. Od dwóch dni robię przypisy do licencjatu z dziennikarstwa, który w końcu w przeciągu dwóch tygodni będę bronić, chociaż jest napisany od 1,5 roku. Wszystko dlatego, że pewnego dnia zgubiłam całą bibliografię i nie chciało mi się jej odtwarzać. Nie macie pojęcia, jak męczące jest robienie przypisów. David Shrigley popełnił animację pt. "Who i am and what i want" i jest to moja ulubiona kreskówka, pod rękę z "Salad fingers". Pocieszają mnie kiedy kark robi mi się już zbyt sztywny i gdy drętwieje mi język. Podejmę się każdego zawodu, w którym nie trzeba przestrzegać wytycznych. Mogę sprzatać kupy po jednorożcach w Uzerbejdżanie. Wyławiać buty z Gangesu. Rąbac drewno na ranczo w Teksasie. Obciągać chromym. Tylko niech ktoś za mnie skończy te studia.

3 komentarze:

m. pisze...

Znam ten ból... Mnie też terminy z magisterką gonią, a pisanie jej wiąże się z siedzeniem przed dwoma (do trzech w porywie) komputerach.
I nie daj się tu człowieku skusić :P

maggot pisze...

Trzy? Od takiej dawki promieniowania pewnie robisz świecące siku

m. pisze...

dzięki temu oszczędzam na prądzie w łazience ;)