4 kwi 2008
Zrazy z blazy, no reservations
Ten dzień rzeczywiscie okazał się mistrzostwem swiata w blazowaniu. Parafrazując ripostę ze "Spalonych słońcem" - Jestem jak Szwajcaria, wszystko mam w dupie. Uszczuplilismy się o Jago, ktora wyjechała do domu na weekend zostawiając mi serek Bonjour z napisem "Zjedz mnie!" i rozjebaną posciel. Wczoraj trochę pobalowaliśmy, tym razem z Holendrami. Ernst, po kolejnej dyskusji o legalności zwierzecego porno w Holandii, uznał, ze po powrocie do domu uczyni notę: Dear diary! I've been talking with Mateusz about the animal sex AGAIN and he seems to really like it.. Jaszczur zrobił dziś spagetti, podkarmił mnie i siedzimy teraz w pokoju, każde ze swoim lapem. Śpiewa nam David Bowie, w hermetycznej reality Jaszczura funkcjonujacy jako zdesperowany farmer. Oh Paddy, will you carry me?! I think I've lost my way... Na wieczór szykuje się gejownia i przyjeżdża Lewko - ona jedyna wie, o której... Myślę, że za jakieś trzy godziny będę mogła w koncu rzec: dzień dobry. Stało się - śmierć legionu szarych komórek nieodwracalna i niepomszczona. Farewell!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz