Zanim nastały czasy cyborgoidalnych katechetów w płaszczach z wieprzowych skór i zanim whiz-bangs zaczęły latać nam nad głowami, nasi praojcowie czcili swych małych bogów upatrując wokół ich wszechobecności i arcypotęgi. Dziś jednak po kaście pogańskiej trzody pozostaly jeno nędzne odpryski wkomponowane w blady krajobraz topografii miast i wiosek, skamuflowane pod postacią niewinnych ekscentryzmów delirycznej ręki. Nie ulegnijcie złudzeniu - to nie jest tylko różowy kamień - jego opary wystarczyłyby na wzniecienie zbiorowego pomieszania umysłów. Narkotyki naszej ery są tak banalne. W opiumatach sennej grozy zasysam cię, o mały boże...
13 sty 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz