17 kwi 2010
Oda do Niskich
Pierdolę. Finezję języka spuściłam w kiblu i nie napiszę wam nic wdzięcznego. Ale coś napiszę, bo jednak nachodzą mnie czasem jakieś refleksje wynikłe ze zmieszania alkoholi i nadużywania słowa kurwa, zwłaszcza że ostatnio nie odczuwam niczego na podłożu moralnym i mam perspektywę czystą jak łza. Wisząc wczoraj nad kiblem w pozycji Małysza i czekając aż pójdzie ze mnie siku zrobiłam szybką wyliczankę wrocławskich klubów i uznałam, że naprawdę jedynym miejscem do którego mogę wlec to co sobą ostatnio reprezentuję są Niskie Łąki. Ortho odpada, bo tak się składa że mam osobowość unikającą, a poza tym uważam że wielkie spędy godowe w wykonaniu gejów to coś na co owszem można popatrzeć, ale nie często i raczej na ciężkich dragach. Woda też nie, bo gdy na parkiecie spotyka się wieś i luksus to nigdy nic dobrego z tego nie wynika, a poza tym nikt nie kuma mojego poczucia humoru na tablicy z smsami i słyszę tylko, że z takimi tekstami nie porucham. No i ochroniarze ewidentnie chcą kogoś okaleczyć i są jebanymi homofobami. Kamfora kojarzy mi się za bardzo z funkiem i zeszłym rokiem, śmierdzi mi tam kompotem i perlisty śmiech takich sobie dam mnie nie kręci. Niebo odwiedzam, bo czasami nie ma wyjścia, ale zawsze zdążę się tam upokorzyć, piwo jest ciepławe, kibel mi się otwiera jak sikam, a najgorzej jak zaczynam uganiać się za jakąś małolatą, która myśli że jestem chłopcem. Kalambur niby spoko, ale nigdy po drodze, wstęp trzeba płacić i kradną odzież. Ośrodek za daleko i kojarzy mi się z pewnym środowiskowym konfliktem, w który nie chcę wnikać. Włodkowica to chyba tylko po to, żeby liczyć krzesła i inhalować się szlugami, stateczność otoczenia wpędza mnie w paranoję i zawsze jak patrzę na pana Igora ze zmywaka to boję się że tak skończę. Mleczarnia straciła świeżość, służy posiadówom i broń boże rozmowom, a bełkot z którym przybywam może zostać usłyszany stolik obok. Generalnie siara i za dużo sentymentów. Salvador? Jezu nie wiem czemu nie lubię Salvadora, ale nie lubię. Mało przytulnie i wciskają ci do piwa te jebane orzeszki. Gumowa Róża jest dla licealistów w glanach. Szepty to smutna mordownia. Strefa Zero jeszcze ma klimat i spoko barmanów, no ale Niskie są za blisko. Bezsenność to katastrofa i nienawidzę ich za to że zajęli miejscówę po Mekce. Szajba niby ok, ale trochę ą ę i zamiast ładnych niezrównoważonych dziewczyn spotykasz tam dobrze ubrane i wyniosłe lalunie. Nie mój target. A w Niskich na jednym parkiecie spotyka się młodzież emo, naćpana lesba, źle ubrany poeta i 50 letni alkoholik z dużym libido. Oraz oczywiście Szymon Wu napędzany herbatką z mlekiem, w swoich ulubionych dresach. I nawet jak się tam upokarzam to nikt mi tego nie wypomina, nie dla tego że ludzie z Niskich mają takt, ale dlatego że następnego dnia nikt nic nie pamięta. Boże błogosław Niskie Łąki!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarzy:
:))))
...drugie po niskich najlepsze są plenery :D...
a najlepszy jest plener pod niskimi, gdzie można ogrzać się w cieniu płonącej skody
ALLELUJA!
ognista skoda
ja nie lubię kamfory za to, że prawie zawsze trzeba zapłacić za wstęp.
hehehehe kto płaci ten płaci
w tej kwestii moje TOP 3 to:
1.Kamfora
2.Mleczarnia
3.Niebo
Kiedyś bardzo lubiłem Niskie, ale z powodu nieformalnych zlotów wychudzonej młodzieży i braku wentylacji, jakoś tak niefajnie się zrobiło.
tylko ortho, niestety. bo to straszne miejsce. niskie śmierdzą szczurami i dzieciakami z rakowatym ego.
generalnie zabawy wspólne to zło.
a kalambur to trzeba spalić bo tam szaleje chlamydia!
wolfhead
Chryste,
bratnia dusze znalazlem w otchlani internetu nieprzebranej...
Kalambur trzeba spalić, bo tam zapchlone psy laza i sekciarze werbuja niewinne duszyczki kuszac darmowym wege-zarciem (to sie w ogole da jesc?).
A niskie to remiza.
j.
Prześlij komentarz