12 sty 2009

Wygrzebane w archiwach. L., coraz bardziej po tobie widać, że jesteś złą zdzirą. Nie wiem, czy dam ci niańczyć swoje żółwie.


Z pewną pomocą postronnych zrekonstruowałam wydarzenia ze środy. Okazuje się, że jeden z wrocławskich pubów został z naszej winy prawie zamkniety i mało brakowało, zeby stracił koncesję na alkohol. Mało też brakowało, żeby pewni ludzie zostali wywaleni z pracy, a kilka przypadkowych osób sie tamtej nocy nie wyspało. Pieć minut po tym jak wyszłam koleżanka M. trochę jeszcze przygłośniła muzykę (co znaczy, że było już naprawdę głośno) i jęła tańczyć na barze pomiędzy kiepami, a gdy wkroczyli uzbrojeni po zęby policjanci w maskach gazowych z miotaczami ognia (odrobina hiperbolizacji to stała figura retoryczna w moich tekstach, sorry) jakby nigdy nic z wysokości baru zaproponowała im herbatę z rumem. Nie muszę wspominać, że tamtej nocy koleżanka M. pracowała w rzeczonym barze na stanowisku barmanka/kelnerka. Kolezanka M. ma motyle wytatuowane na przedramieniu i wyglada jak Pink po kuracji hormonalnej. Absolutnie zajebista koleżanka. Bardzo fajnie się z nią rozmawia nie tylko o paznokciach i włosach. Najfajniej o niewolnictwie.

Brak komentarzy: